Wywiad z aktorką i wokalistką Anną Pupek (Kędroń)

Cześć, nazywam się Kasia Porębska, jestem uczennicą 8 klasy ZSP im. Tadeusza Kościuszki w Jasienicy i porozmawiam dzisiaj z Anią Pupek (Kędroń), która jest aktorką musicalową oraz wokalistką. Ukończyła Wydział Etnologii i Nauk o Edukacji Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie oraz Studium Wokalno-Aktorskie im. Danuty Baduszkowej w Gdyni. Znana jest z wielu produkcji musicalowych, brała udział w takich spektaklach jak: "Chłopi", "Lalka", "Grease", "Skrzypek na dachu", "Shrek" (Teatr Muzyczny w Gdyni), "Jesus Christ Superstar", "Rapsodia z demonem", "Kobiety na skraju załamania nerwowego" (Teatr Rampa), "Nasz portret" (Teatr Muzyczny w Łodzi), "Złoto i liście", "Siła Sióstr" (Teatr Muzyczny w Toruniu). Sama o sobie mówi "szczęśliwa posiadaczka optymizmu". Porozmawiamy dzisiaj o jej życiu zawodowym.

 

Co stanowi dla Ciebie największą trudność przed występem na scenie?

Chyba nie ma takich rzeczy, które są trudne, są pewne wyzwania, ale lepiej lub gorzej trzeba sobie z nimi poradzić. W teatrze spotykamy się z różnymi problemami, czasami jest to niewygodny kostium, szybka przebiórka, a niekiedy zdarza się tak, że pomimo choroby trzeba wyjść na scenę, uśmiechnąć się i grać.

 

Jak uważasz, która Twoja rola była najlepsza i dlaczego?

Myślę, że każdy artysta stara się, by wszystkie odgrywane przez niego role były najlepsze, nawet jeśli grasz drzewo. A faktycznie zdarzyła się taka rola w moim życiu. W musicalu "Shrek" w Teatrze Muzycznym w Gdyni, jako studenci animowaliśmy drzewa, były to na 5 metrów wysokie i na 1,5 metra szerokie instalacje, które jeździły między postaciami w różnych konfiguracjach w zależności od sceny i to był świetny czas. Razem z aktorami robiliśmy sobie różne żarty, tak zwane “podwózki” rekwizytów i ludzi, a przy dłuższych songach urządzaliśmy różne zabawy, np. każde “drzewo” prowadziło inną część treningu. Spektakl trwał 3,5 h, więc pomimo różnych skomplikowanych przejazdów mieliśmy też czas na głupoty. A wracając do pytania, jest wiele ról, które uwielbiam. Chociażby Józia z musicalu "Chłopi" Wojtka Kościelniaka. Uwielbiam spektakl za skomplikowany materiał - używanie języka staropolskiego, a postać za wyzwanie, było dużo pracy, by w jak najlepszy sposób przekazać emocjonalność 12-letniej dziewczynki z Lipiec. Kolejna rola z dużym rockowym nakładem pracy - Królowa z Rapsodii z Demonem w Warszawskiej Rampie, czyli ćwiczenie piosenek na bieżni, by zbudować kondycję do zagrania spektaklu. W momencie kiedy to się udaje, rola przynosi ogromnie dużo satysfakcji. Uwielbiam też rolę Małej Syrenki, w spektaklu o tym samym tytule w Teatrze Komedii Valldal, ponieważ graliśmy na letniej scenie w Orłowie, zewsząd otaczał nas piasek, a cała scenografia była zrobiona z dmuchanych rekwizytów. Graliśmy dla najmłodszych - z dziećmi i wśród dzieci, było bardzo dużo interakcji i dzięki temu też od razu wiedzieliśmy czy spektakl się podoba, a było wiele zwrotnej pozytywnej energii.

 

Czym jest dla Ciebie aktorstwo?

To ciężki, ale też przynoszący wiele satysfakcji zawód. Jeśli chodzi o samą pracę nad materiałem, to dla mnie przede wszystkim obserwacja otaczającego świata - relacji między ludźmi, gestykulacji, akcentacji w wypowiedziach, sposobie poruszania się, a później zrozumienia emocji i przekazania ich.

 

Co zyskałaś dzięki występom na scenie, nie tylko jako aktorka, ale też jako piosenkarka?

Warsztat. Żadna szkoła nie uczy tego, co spotkanie z żywą publicznością lub gra z innymi doświadczonymi aktorami, aktorkami. Koncerty także sporo uczą, ale tutaj mowa już nie o emocjach postaci, tylko o mnie samej, o mojej emocjonalności, o pokonywaniu własnych lęków.

 

Czy chciałabyś nagrać swoją piosenkę, jeśli tak - o czym by była?

Pojawił się taki pomysł w moich myślach, ale pozostawiam go, by spokojnie sobie kiełkował.

Na pewno chciałabym, by taki numer przyniósł słuchaczom pozytywną energię.

 

Jakie czułaś emocje podczas pierwszego występu na scenie?

Pierwszego występu nie pamiętam dokładnie, miałam wtedy 8 może 9 lat. Pamiętam natomiast mój debiut w wymarzonym Teatrze Muzycznym w Gdyni, był to "Skrzypek na dachu", grałam córkę głównego bohatera - Szpryncę. Był to ogromnie ważny dla mnie dzień i wielkie wyróżnienie spośród studentów. Ponieważ miałam bardzo mało prób, a dołączyłam do spektaklu kilka lat po premierze, reszta zespołu świetnie znała materiał, a dla mnie był to ogromny stres, czy wszystko zapamiętam, czy powiem tekst w odpowiednim momencie, czy poprawnie zatańczę wszystkie choreografie. W końcu granie w genialnym składzie aktorskim, w tak potężnej obsadzie, ok. 60 osób, dla ponad tysięcznej publiczności, to spore wyzwanie. Dlatego też pamiętam dobrze tę mieszankę uczuć: stres, radość, podekscytowanie.

 

Czy od dzieciństwa marzyłaś o aktorstwie?

W sumie tak. Mama zabrała mnie kiedyś na musical "Footloose" do Gliwickiego Teatru Muzycznego i od tego czasu wiedziałam, że będę aktorką musicalową, tak też zaczęła się moja przygoda z tańcem i aktorstwem.

 

Ile czasu zajmuje Ci przygotowanie do występu?

To wszystko zależy od materiału. Standardowe przygotowanie musicalu z antraktem, to 3 miesiące pracy. Przeważnie pracujemy w systemie 6 dni w tygodniu po 8 godzin dziennie, a w tygodniu premierowym często pracujemy do oporu, niekiedy jest to nawet 12 godzin. Mowa tutaj tylko o pracy w teatrze, bo wiadomo, rolę nosimy wszędzie ze sobą, wtedy uczymy się tekstów, melodii, powtarzamy choreografie. Jeśli chodzi o przygotowanie koncertu, to tutaj jest mniej składowych, więc i czas jest krótszy, niekiedy jest to miesiąc lub tydzień, w zależności od ilości i skomplikowania warstwy muzycznej lub tekstowej utworu.

 

Kto jest Twoim największym wzorem jako aktor, piosenkarz?

Uwielbiam Cynthie Erivo oraz Idine Menzel.

 

Jaki był Twój ostatni występ i jak długo się do niego przygotowywałaś?

Był to koncert z piosenkami Disney'a, ponieważ uwielbiam ten materiał, była to kwestia kilku dni.

 

Jakie to uczucie widzieć podczas swojego występu tylu widzów?

To bardzo budujące, bo każda z tych osób poświęciła swój czas, by zobaczyć Twój koncert, czy spektakl, w którym bierzesz udział.

 

Jak pandemia wpłynęła na Twoją pracę?

Był to bardzo trudny czas i mam świadomość, że jeszcze nie dobiegł końca. Spektakle odwołane w ostatniej chwili, ograniczone dochody - to minusy pandemii, ale z drugiej strony są też i plusy, w końcu był czas dla rodziny, dla siebie, dla drugiego człowieka, wolny weekend, sylwester, święta z rodziną - dużo pięknych chwil.

 

Czy kiedykolwiek zapomniałaś podczas występu choreografii lub tekstu? Jaka była przyczyna?

Były takie momenty, na szczęście nauczyłam się z nimi radzić, “szyć na poczekaniu”, czyli wymyślać swoje teksty, rymy lub odnośnie choreografii “łapać się”, obserwując co dzieje się wokół mnie. Przyczyną najczęściej jest chwilowa pustka, nawet nie da się tego określić, taki rodzaj dekoncentracji - “i co dalej…” Chociaż zdarzają się też takie sytuacje i to bardzo często, gdzie inny aktor, aktorka celowo próbuje nas wybić z postaci, robiąc różne żarty i żarciki.

 

Pochodzisz z Jasienicy, a studiowałaś w Gdyni, czy nie bałaś się zostawić wszystko i wyjechać na drugi koniec Polski?

Zawsze jest dreszcz emocji przy dokonywaniu większych czy mniejszych zmian w naszym życiu. Staram się nie zamykać na nowe. Dokonując tego wyboru, wiedziałam tylko, że kocham musical, więc jeśli nie spróbuję, to nigdy nie dowiem się, czy to jest mój świat.

 

Jaki to był czas i czy tęskniłaś za najbliższymi?

To był bardzo zwariowany czas, ponieważ praktycznie 16 godzin dziennie każdego dnia spędzaliśmy czas w teatrze. Mieliśmy bardzo dużo zajęć, prób, więc po prostu nie było czasu na myślenie. Zdarzały się oczywiście sytuacje kryzysowe, gdzie miało się ochotę rzucić wszystko i wsiąść w pociąg do domu. Na szczęście mam bardzo duże wsparcie od swojej rodziny, mogę liczyć na nich w każdej sytuacji, więc nawet ich przyjazd na Boże Narodzenie do Gdyni nie był problemem, a wszelkie tęsknoty były bardzo szybko gaszone.

 

Dziękuje za wywiad.

I ja bardzo dziękuję.

 

 

fot. A. Mioduszewska

fot. A. Mioduszewska