Jak przeżyłem II wojnę światową... - wywiad /PATRYCJA FAJKIS/

,,Jak przeżyłem II wojnę światową i moje dalsze losy..."



Miałam dziś okazję przeprowadzić wywiad z Panem Stanisławem. Ma on prawie 90 lat, jest mieszkańcem Jasienicy oraz moim pradziadkiem. Miał 7 lat, gdy rozpoczęła się druga wojna światowa. Postanowiłam więc zadać mu parę pytań na ten temat i nie tylko...


Dzień dobry. Jaka sytuacja utkwiła Panu w pamięci z czasów wojny ?

Niewiele pamiętam z tego okresu, ale pamiętam bardzo dobrze, jak polskie wojsko na koniach wkroczyło na naszą posesję w Grodźcu. Był to bodajże 2 września 1939 roku, Ci żołnierze po prostu uciekali w głąb lasu, obok którego mieszkaliśmy.Wtedy doszły nas słuchy o pierwszych wybuchach, latały samoloty, doszło także do strzałów w stronę uciekających żołnierzy. Nieopodal górki w Grodźcu wybuchła bomba.

Tak właśnie zaczęła się wojna w oczach tego 7-letniego chłopca.

Pamiętam też, że kazano nam się chować do piwnicy przed armią niemiecką. Spędziliśmy tam jedną noc, a na drugi dzień przyjechały niemieckie czołgi oraz Niemcy na motorach i pytali, czy nie ma jeszcze jakiś żołnierzy polskich. Kazali nam wtedy wyjść już z piwnicy i wobec nas cywilów byli nieszkodliwi, jeżeli nie bez powodu, nie robili krzywdy.

Jak wyglądała nauka w tych czasach?

Nadszedł czas powrotu do niemieckiej szkoły, gdzie początkowo nauczyciele, którzy byli starszego pokolenia pozwalali pomiędzy sobą rozmawiać po polsku, natomiast potem nadszedł czas, gdy do szkoły przyszły kadry niemieckie i kazano nam już rozmawiać w języku niemieckim.

Jak wglądała wtedy sytuacja rodzinna? Czy pański ojciec został powołany do wojska ?

Mieszkaliśmy wtedy u dziadków, ale niestety nadeszła ta chwila, że mój tata został powołany do wojska. Usłyszeliśmy wtedy wiadomość, że wszyscy mężczyźni są powołani do służby, mój ojciec trafił do służby w Krakowie. Nie było go przez 2 miesiące. Wtenczas mieszkałem wraz z mamą, młodszą siostrą i dziadkami w jednym domu. Pod koniec października tata wrócił zmęczony po tej tułaczce wojennej jako uciekinier. Po pewnym czasie zaczęło brakować środków pieniężnych i ojciec zatrudnił się jako stolarz w Cieszynie. Wraz z rodziną przeprowadziliśmy się do Kiczyc - małej wsi koło Skoczowa, gdzie na świat przyszła druga siostra. Szczęśliwe chwile rodzinne nie trwały zbyt długo, bo po nie całym roku tata musiał znów wrócić do wojska przymusowo. Rodzicom postawiono ultimatum, że albo wpisują się na Volkslistę (folkslistę), albo zostaną wywiezieni do Niemiec do przymusowej pracy. Tata nie miał wielkiego wyjścia i poszedł do wojska, nie było go trzy lub cztery lata. Był on w niewoli amerykańskiej we Włoszech i stamtąd już nie wrócił aż do 1947 roku. Gdy wrócił,zaczął pracę znów jako stolarz i tak przetrwaliśmy wojnę rodziną.

Jaka była Pana pierwsza reakcja, gdy dowiedzieliście się o końcu wojny?

Nagle 1 maja naraz zrobiło się cicho i okazało się, że zakończyła się wojna pomiędzy Rosjanami a Niemcami w naszych okolicach. Niemcy zaczęli uciekać, a wojska radzieckie opanowały w pewien sposób nasze tereny. Zabijali oni kury, świnie i krowy, by mieć pożywienie lub wymieniali te zwierzęta na alkohole. Oczywiście wszyscy się cieszyliśmy. Był to bodajże 8 maja moje imieniny, mieliśmy wtedy wolne i byliśmy wtedy w lesie z kolegami, gdy nagle usłyszeliśmy z miasta  syreny i dzwony kościoła zaczęły wyć i bić. Nie wiedzieliśmy wtedy co się dzieje, nie mieliśmy radia ani telewizora i dowiedzieliśmy się dopiero, gdy przyszliśmy do miasta. Dowiedzieliśmy się, że nadszedł koniec wojny. Natomiast wcześniej stacjonowały wojska radzieckie w domach prywatnych, a nas wypędzono do piwnicy. Wtedy doszło do starcia pomiędzy wojskiem niemieckim i rosyjskim, po jednej stronie stacjonowali jedni, a po drugiej drudzy żołnierze. W naszym domu byli akurat Rosjanie. Ewakuowali nas wtedy z domów, ponieważ miał tam być silny ostrzał, mieliśmy już uciekać, ale nie udało nam się to. W tej piwnicy siedzieliśmy całą rodziną oraz starsze małżeństwa. Można powiedzieć, że mieszkaliśmy tam przez trzy lub cztery tygodnie.

 Jak wyglądała wtedy sytuacja w mieście po tej skończonej wojnie 1 maja ?

Sklepy były zamknięte i nie było skąd brać pożywienia, jedynie to, co na wsi mieli ludzie w zapasie - zboże, jajka, mleko i jakieś mięsa. Ja osobiście wraz z kolegą od razu poszliśmy do miasta tego 1 maja i zobaczyliśmy,że most nad Wisłą jest cały zwalony. Na drugi koniec rzeki przedostaliśmy się po pozostałościach mostu, miałem wtedy 13 lat.W pewnym momencie żołnierze rosyjscy nas zatrzymali, jak i wielu innych mieszkańców, i kazali przenosić przymusowo z jednej strony na drugą chleb. Kiedy rozładowaliśmy już ten samochód, pozwolona nam iść do miasta. Poszliśmy do otwartych sklepów, w których nie było nic, a jak wracaliśmy, kazano nam przekopywać wał, ponieważ chcieli wybudować tymczasowy most. Pracowaliśmy tam do późnego wieczora, aż uciekliśmy w końcu, ale nikt nas na szczęście nie złapał. Pod koniec maja poszliśmy do szkoły już polskiej.

Jakie jest Pana najlepsze wspomnienie z dzieciństwa ?

Nie wspominam tych czasów jakoś wspaniale, nie miałem w tych czasach zabawek. Był to również okres przedwojenny i kiedy rodzice wychodzili do pracy, ja spędzałem czas u dziadków, gdzie pomagałem im w codziennych obowiązkach i to mi sprawiało w pewien sposób radość. Nie pamiętam również żebym miał jakiegoś przyjaciela,z którym mógłbym się bawić, a dopiero w czasie wojny zacząłem spotykać się z jakimiś kolegami z ulicy. Nie wspominam jakoś dobrze tego okresu, ale byłem na pewno lubiany w późniejszych latach przez dzieci. Jedyną miłą atrakcją,którą starali zapewniać mi rodzice, ciocie i dziadowie było  jeżdżenie na karuzelach na odpustach, co działo się jeden lub dwa razy do roku.

Jak wyglądały zabawy wasze w tym okresie ?

My jako chłopaki często robiliśmy jakieś ogniska, strzelaliśmy z karbidówek były to puszki napełnione karbidówką ,którą potem podpalaliśmy i ona wystrzelała, albo dojeżdżaliśmy krowy podczas ich wypasu.

Jak wyglądało życie codzienne podczas wojny ?

Życie podczas wojny było na pewno bardzo napięte, w ciągłym stresie. Większość ludzi uciekała do lasów i siedziała tam przez wiele miesięcy, a nawet lat. Próbowali oni robić rożne sabotaże, wysadzając tory albo wysadzając piec w niemieckiej fabryce broni. Ludzie bali się niemieckich policjantów i innych sił zbrojnych, ponieważ byli karani nawet za małe przestępstwa. Były kary śmierci. Niemcy zbierali na rynku grupę ludzi, aby pokazać, że są tacy silni i że mogą wszystko, zabijając tego tak naprawdę niewinnego człowieka .Podsumowując, żyło się naprawdę bardzo ciężko dla każdego. Każdy dzień był inny, nikt nie mógł się spodziewać, co się może stać.

Jakie szkoły udało się panu skończyć oraz gdzie pan pracował ?

Skończyłem siedem klas szkoły podstawowej oraz trzy klasy szkoły zawodowej  przemysłowej w Bielsku. Do pierwszej pracy poszedłem nie w swoim zawodzie, byłem księgowym w biurze przez siedem lat  w Grodźcu, gdzie skończyłem kursy księgowości. Następną pracą, jakiej się podjąłem, była gastronomia w Skoczowie, potem kolejna w Ochabach. Następnie, z powodu przeprowadzki do nowego domu, otworzyliśmy kawiarnio-bar "Jola", który znajdował się pod naszym domem. Było to około roku 1974. W międzyczasie zrobiłem także wiele kursów gastronomicznych, za które mam dyplomy. Jedną z rzeczy, które żałuję, że nie zrobiłem, było to, że nie poszedłem na studia ekonomiczne, które na pewno ułatwiłyby mi życie.

Zaobserwowałam, że przeżył Pan wiele oraz osiągnął spore sukcesy. Kto był dla Pana autorytetem oraz jak bardzo jest Pan dumny ze swoich osiągnięć gastronomicznych?

Od zawsze marzyłem, by mieć swój zakład gastronomiczny albo swoją działalność.Autorytetem lub kimś kto dał mi kilka rad i pomógł wyjść na prostą po okresie wojennym był pewien starszy człowiek, z którym pracowałem w gastronomii. Jestem bardzo zadowolony ze swoich sukcesów,ponieważ moim zdaniem zapracowałem sobie, żeby teraz mieć to, co mam i żyć tak, jak żyję.

Ostatnie pytanie. Jakie słowa chce Pan przekazać dzisiejszej młodzieży ?

Na pewno chciałbym im powiedzieć, by doceniali to, co mają, by osiągnęli swoje marzenia tak, jak ja mogłem spełnić swoje oraz by docenili, że nie żyli w czasach takich jak ja i wiele innych ludzi, czyli czasach bardzo ciężkich.

Dziękuję bardzo za zgodę na przeprowadzenie tego wywiadu.

Ja również dziękuję i pozdrawiam.